Internet satelitarny Starlink bije kolejne rekordy
Elon Musk dał początek wielu interesującym projektom. O Tesli i SpaceX słyszał już każdy, lecz ostatnio coraz głośniej jest na temat Starlinka. Internet satelitarny świetnie się rozwija i już dziś przebija wiele ofert tradycyjnych dostawców. Problemem może być jednak cena, szczególnie na terenie Polski.
Czym jest Starlink?
Starlink jest to innowacyjny projekt Elona Muska, który ma zapewnić dostęp do szybkiego internetu każdemu mieszkańcowi naszej planety, bez względu na jego lokalizację. Całość składa się z wielu satelitów, które są umieszczone na niskiej orbicie okołoziemskiej. Docelowo takich satelitów ma być kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy. Projekt ma zostać ukończony w 2027 roku.
Już w kilka miesięcy temu nieliczni mogli przetestować Starlinka. Wraz z biegiem czasu chętnych pojawiło się coraz więcej, mimo że technologia ta do najtańszych nie należy. Sam sprzęt odbiorczy kosztuje lekko ponad dwa tysiące złotych, a do tego dochodzą koszty dostawy oraz miesięczny abonament wynoszący 449 złotych. No dobrze, w takim razie internet ma zapewne do zaoferowania bardzo dużą prędkość transferów? Otóż nie do końca. Usługa sygnowana twarzą Elona Muska może poszczycić się prędkością pobierania rzędu 50-150 Mb/s, czyli mniej więcej taką, jak oferty tradycyjnych dostawców (które są do tego znacznie tańsze). Sytuacja zmienia się jednak na naszych oczach.
Jest lepiej niż zakładano
W lutym bieżącego roku Elon Musk zapewnił na swoim Twitterze, że prędkość Starlinka przyspieszy do 300 Mb/s, a opóźnienia nie będą przekraczać 20 ms. Tymczasem jeden z użytkowników Reddita mieszkający w niemieckim Kassel pochwalił się wynikiem speed testu (narzędzia do mierzenia prędkości internetu), który pokazał połączenie o prędkości 560 Mb/s przy pingu wynoszącym 13 ms.
Dosadnie obrazuje to zatem, jak intensywnie rozwija się „kosmiczny” internet. Wraz z biegiem czasu wyniki powinny być jeszcze lepsze, a to za sprawą większej ilości satelitów na orbicie. Te natomiast posyłane są na nią w coraz większej ilości, a to za sprawą ponad pół miliona zamówień na dostęp do Starlinka! Jak widać, wysokie koszty wcale nie odrzucają, choć czy można się temu dziwić?
Zbawienie dla małych miejscowości
Nietrudno w Polsce, czy też w wielu innych mniejszych krajach, znaleźć miejsca, gdzie szybkość internetu nie jest powalająca. Problem dotyczy głównie wsi, które nie są położone w pobliżu żadnych większych miast. Na takie lokacje dostawcy internetu światłowodowego zazwyczaj nawet nie patrzą, a mieszkańcom zostaje „radiówka”, której jakość lepiej przemilczeć. Starlink jest zatem prawdziwym zbawieniem dla takich lokalizacji. Daje on dostęp do bardzo szybkiego internetu i pozwala bez przeszkód oglądać filmy w serwisach streamingowych, czy grać w gry sieciowe.
Pamiętajmy również, że na Starlinka można złożyć się z sąsiadami, przez co w każdym domostwie poprawi się jakość internetu, a my nie będziemy musieli wkładać blisko trzech tysięcy złotych na start.
Kontrowersje wokół przedsięwzięcia
Od samego początku posyłania satelitów na niską orbitę okołoziemską wyrosło sporo kontrowersji. Docelowo projekt ma wystrzelić ponad 10 tysięcy satelitów, co przez wielu jest nazywane „zawłaszczeniem” nieba. Astronomowie poważnie obawiają się tego, że tyle urządzeń na orbicie spowoduje problemy z obserwacją kosmosu z Ziemi oraz utrudni wysyłanie w kosmos rakiet, sond i innych maszyn. Pamiętajmy również, że Starlink jest tylko jednym z realizowanych tego typu projektów. Swoje satelity na orbicie ma również OneWeb, a do wysłania pierwszych maszyn przymierza się jeszcze siedem innych firm.
Elon Musk oraz jego ludzie postanowili rozwiązać problem astronomów i pomalować satelity niskoodblaskową powłoką. Niestety pierwsze testy nie poszły po myśli firmy, stąd też na wdrożenie tego rozwiązania będziemy musieli jeszcze poczekać. Fani Starlinka odpierają również zarzuty związane z zanieczyszczaniem orbity. Według nich w kosmosie i tak jest już dużo śmieci, z którymi nikt nic nie robi i nie stwarzają one wielu problemów.